Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2017

Rozdział 12

Albusowi śniło się, że jest w labiryncie. W labiryncie, po którym krąży, spotyka różne osoby z Hogwartu, ale z reguł nie te mu bliskie, chodzi bez celu. Wszędzie unosi się pył, jakby z gruzów, pojawia się w najmniej oczekiwanych momentach. Dostrzega gigantyczną trampolinę, paskudny mugolski wynalazek, który pokazał mu tata. Przed sobą widzi drzwi, bardzo kuszące, nęcące, ze światłem wylewającym się ze szpary pod nimi i z dziurki od klucza, jest już tak blisko, tak bardzo blisko. Wyciąga rękę, chce szarpnąć za klamkę, słyszy zza drzwi przytłumione głosy, głosy, które mówią coś ważnego. Są nie do rozpoznania, a on nie słyszy słów, jedynie bełkot, ale wie, po prostu wie, że mówią coś ważnego. Wyciąga dłoń i... Koniec. Nic. Światło. Budzi się, widzi nad sobą twarz Scorpiusa, rozpromienioną. Scorp wyciska mu na ustach soczystego buziaka, a Albus nie może się nie uśmiechnąć. Ciągnie go za szatę i wywraca, Scorpius leży teraz na nim. Całują się, z zadowoleniem, zaczerwienieni z emocji. Pa...

Rozdział 11

Draco wparował do Hogwartu, wściekły. Natychmiast skierował się do Wielkiej Sali. Zastał tam młodego Lupina i profesora Flitwicka, pilnujących związanego niewidzialnymi linami ojca. - Tato! - Wrzasnął, zdenerwowany -  w co ty się bawisz? Chcesz wrócić do Azkabanu? Lucjusz popatrzył na niego drwiąco. - Ależ, Draco - zaczął dumnym, metodycznym głosem - nic złego nie zrobiłem. - Nie wymiguj się! Zaczarowałeś IMPERIUSEM małą dziewczynkę. A na dodatek córkę Minister Magii! - Synu - warknął - chciałem tylko zrobić to, czego ty nie potrafisz, czyli wychować Scorpiusa, który jest moim wnukiem, jakbyś nie wiedział. - Czy ty nie rozumiesz, że nie chcę, żebyś się wtrącał w wychowanie mojego dziecka? Coś zagotowało się w Lucjuszu, Draco się cofnął. Cały czas bał się ojca. - Musisz wiedzieć, ojcze - zaczął, choć czuł, że głos mu drży - że nie popieram wychowywania dziecka poprzez nasyłanie na nie innego. - Głośno przełknął ślinę - to przemoc. A poza tym nie powinieneś wyzyskiwać do tego...

Rozdział 10! JUBILEUSZ!

Łzy zakrywały widok Scorpiusowi. Biegł szybko, coraz bardziej zbliżając się do upragnionego Pokoju Życzeń. Ktoś zastąpił mu drogę, a on potknął się i poleciał do przodu. Potem zatrzymał się i ukrył twarz w dłoniach. - Hej, Scorpius - odezwała się cicho ktoś, na kogo wpadł. Uniósł ostrożnie wzrok, gdyż to powitanie brzmiało bardzo sympatycznie i współczująco. Victoria Longbottom uśmiechała się do niego smutno. - CO? - Wychrypiał niezbyt uprzejmie. - Profesor McGonagall kazała ci przyjść do gabinetu. Albusowi też, poszła po niego Julie Bell. Aha, Rose też tam będzie. I profesor Slughorn. I mój tatuś. - Wyciągnęła do niego rękę. - No, chodź - zachęciła. Scorpius zatrząsł się w środku, ale wyciągnął do niej rękę i poszedł za nią. Nie uśmiechało mu się kolejne spotkanie z dyrektorką ani nikim innym. Nie chciał aby relacja jego i Albusa aż tak wylazła na wierzch. O ile w tym wypadku można było mówić o jakiejkolwiek relacji. - Biedna Rose - westchnęła w pewnym momencie Vicky, a Scorpius...

Rozdział 9

Pokój życzeń sprzyjał Albusowi i Scorpiusowi, udostępniając im miejsce do przebywania we dwoje. Dziś też tam byli - z zamiarem ćwiczenia zaklęcia na transmutację, ale jakoś im to nie wychodziło. Ich własna obecność była bardzo rozpraszająca, ciało ciągnęło do ciała. - Skup się, Albus - mówił odpowiedzialny dobry uczeń, Scorpius, lecz co chwilę sam wybuchał śmiechem, kiedy przyjaciel łaskotał go lub wytrącał mu różdżkę z ręki. W końcu ich usta przywarły do siebie, tak, jakby już nigdy nie miały się rozłączyć. Miażdżyli sobie nawzajem wargi, rozkoszując się ich aksamitnością. Ich języki badały wnętrza dobrze już im znanych, lecz nadal fascynujących jam ustnych. Rozgorączkowane dłonie błądziły po naelektryzowanych ciałach, poszukując ich czułych, delikatnych punktów. Byli szczęśliwi. Trochę czasu minęło od pamiętnej lekcji Obrony Przed Czarną Magią, a Al i Scorp przywykli już do natrętnych spojrzeń i niewybrednych komentarzy. Kpiny i wyzwiska wciąż trochę ich bolały, ale nie zwracali n...

Rozdział 8

Draco spojrzał na Scorpiusa. Stał obok Albusa i wyglądał na nieco przestraszonego. Miał cały plan - chciał poważnie porozmawiać z synem, ale plan ten legł w gruzach, gdy Scorp uniósł wzrok ukazując błękitne oczy Astorii. - Podejdź tu, Scorpius - powiedział cicho. Młody Malfoy drgnął niepewnie i ostrożnie ruszył w stronę ojca, wbijając wzrok w ziemię. Serce tłukło mu się w piersi. Co powie tata? Przecież...przecież to wszystko wina Ala! Już nie mówiąc o tym, że to Potter był pewniejszy w swoich przekonaniach. I miał innego tatę. Zupełnie innego. Draco patrzył z miłością na swojego syna. "To już duży chłopak" - pomyślał - "wkrótce skończy piętnaście lat". Nadal nie był pewien tego, co powinien zrobić. Kiedy Scorpius był już bardzo blisko impulsywnie rozłożył szeroko ręce. Syn wtulił nos w jego czarną szatę a on mocno, bardzo mocno go przytulił. Czuł pod palcami jego wystające łopatki, a gdy pogładził go po głowie, poczuł jego jedwabiste, platynowe włosy. Draco zamkn...

Rozdział 7

Harry mocno uściskał Albusa. Jego kochany, cudowny synek. - Skarbie, myślałeś, że może nas to rozgniewać? Najważniejsze żebyś był sobą i żebyś był szczęśliwy - powiedział. Albusowi łzy napłynęły do oczu. Wdychał zapach taty, a jego serce biło mocno i radośnie. Czuł się dziwnie szczęśliwy i kochany. Był dumny z tego, że jest synem Harry'ego Pottera. Przedtem przerażało go to, wręcz tego nienawidził. Nienawidził bycia potomkiem kogoś tak sławnego, ale teraz zrozumiał, że ten sławny ktoś ma inną, lepszą maskę, kiedy jest ojcem. - Chyba będę musiał odwiedzić Dracona Malfoya i porozmawiać z nim - szepnął Harry we włosy Albusa. Al wzdrygnął się, poczucie szczęścia minęło, jakby dookoła pojawili się dementorzy. - Nie! - Pisnął, wystraszony - nie, tato, może lepiej nie? Harry skupił myśli. Chciał dobrze przekazać synkowi to, co miał mu do powiedzenia. - Wiesz co, Albusie? - Zaczął - ja znam Draco. Można o nim powiedzieć bardzo wiele złych rzeczy, ale na pewno nie to, że jest nietole...

Rozdział 6

Płomykówka Carmen przysiadła na biurku Harry'ego Pottera, unosząc nóżkę. Harry odwiązał od niej list. Był trochę zdziwiony, gdyż była to sowa Jamesa, jego najstarszego syna, a on, odkąd poszedł do drugiej klasy raczej sam z siebie do niego i Ginny nie pisywał. Nagrodził sówkę smakołykiem, a potem odwiązał z listu wstążeczkę, którą był przewiązany, i przeczytał. Jego serce zaczęło szybciej bić, czuł jak jego ręce zimnieją. Nagle bunt olbrzymów przestał mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie. Szybko wstał od biurka i podbiegł do kominka, chwytając w garść trochę proszku Fiuu. Ginny Potter otrzymała ten sam list parę minut później. Natychmiast rzuciła pergamin i pióro (właśnie pisała sprawozdanie z ostatniego meczu quidditcha do "Proroka codziennego") i, biorąc garstkę proszku Fiuu, rzuciła się w stronę kominka. Profesor McGonagall siedziała spokojnie w swoim gabinecie, kiedy nagle buchnęło sadzą i na piękny, zabytkowy dywan wypadł nie kto inny, jak sam Harry Potter. - O...

Rozdział 5

James czekał na Albusa w pobliżu dormitorium Gryffindoru. Powiedział hasło i wprowadził brata do pokrytego szkarłatem pokoju wspólnego. Wszyscy byli w Hogsmeade, więc było zupełnie pusto. Albus usiadł na fotelu i popatrzył wyzywająco na rok starszego brata. - Czego chcesz? - warknął. - Martwię się o ciebie, brachu. Lily zresztą też - powiedział, patrząc surowo na młodego. - Nie masz czym się martwić! - Mam. ZNOWU się izolujesz i wyczyniasz jakieś głupstwa, dzieciaki ZNOWU o tobie gadają, McGonagall ZNOWU daje mi do zrozumienia, że coś jest nie tak. - Nie słuchaj jej - mruknął Al, jednak na wspomnienie ostatniej rozmowy z McGonagall zapłonęły mu policzki. - A kogo mam słuchać, jeśli nie dyrektorki? - Krzyknął James. - Nie rozumiem, znów pakujesz się w kłopoty?! Mało ci?! Powinieneś się uczyć do SUM'ów. - Nie mów mi co mam robić! - wrzasnął Albus - I nie, nie pakuję się w kłopoty. Wszystko jest dobrze. James zmierzył go nieprzychylnym wzrokiem. - Wszyscy się o ciebie martwią...

Rozdział 4

Albus wszedł powoli do pokoju życzeń. Pokój ten miał to do siebie, że znajdowało się w nim wszystko, czego potrzebował. Dziś były w nim poduszki, regał z książkami oraz stolik nakryty dla dwóch osób. Dymiły na nim ozdobne filiżanki wypełnione aromatyczną, gorącą herbatą. Podłogę pokrywał puszysty ciemny dywan. Albus rozejrzał się i zauważył Scorpiusa siedzącego na jednej z poduszek w kremowym kolorze, i czytającego podręcznik do transmutacji. "Kujon" - pomyślał Al i rozczuliła go ta myśl. Scorp podniósł wzrok znad podręcznika i drgnął, gdy ujrzał Albusa. - Poczęstuj się herbatą - powiedział niepewnie, a sam wstał i wziął do ręki filiżankę. Al poszedł jego śladem, nieśmiało chwytając ucho kubka. Zapach herbaty podrażnił jego nozdrza i sprawił, że poczuł się nieco mniej niezręcznie. Dziwne było, że tak krępowała ich nawzajem swoja obecność. Na co dzień najlepsi przyjaciele, dziś zawstydzeni, nieśmiali chłopcy. Scorpius upił łyk ze swojej filiżanki. Rumieńce przyoblekły jego b...