Rozdział 33 - na brak weny pomysły młodszej siostry.

W Hogwarcie panował podniosły nastrój. Korytarze i sale szkolne były obwieszone dekoracjami w kolorach wszystkich czterech domów. Szykował się wielki bal absolwentów, siódmorocznych. Oczywiście wszyscy byli zaproszeni - tylko pod tym warunkiem pani dyrektor McGonagall zgodziła się wydać komers. Był to zaskakująco mugolski zwyczaj jak na szkołę magii i czarodziejstwa. Rozbrzmiała muzyka a uczniowie wypełnili Wielką Salę.
Albus rozejrzał się w poszukiwaniu Scorpiusa. Zobaczył go, stał przy ścianie w swojej pięknej szacie wyjściowej - granatowym fraku i srebrnej koszuli oraz z krawatem w barwach Slytherinu, rozmawiając z Rose. Albus przecisnął się w jego stronę. Wokół rozlegały śmiechy, tańczące pary zapełniały parkiet. Al podszedł do Scorpiusa stając za Rosie i uśmiechając się do niego. Scorp uniósł głowę i rozpromienił się, widząc Albusa. Był ubrany w czarny surdut, złotą brokatową koszulę i krawat w barwach domu - taki sam, jak jego. Rose zauważyła, ze jej nie słucha, więc i ona się odwróciła. W oczach Ala błyskały iskierki radości, a jego czarne, wiecznie rozczochrane włosy sterczały uroczo we wszystkie strony świata. Scorpius ominął ją, szepcząc, że dokończą rozmowę później. Chłopcy padli sobie w objęcia. Scorp wtulił nos w rozczochraną czuprynę przyjaciela.
- Pomniecie się - rozsądnie zauważyła Rose, po czym odeszła, aby porozmawiać z jedną ze swoich koleżanek. Scorpius odwrócił się gdy odchodziła.
- Co się stało? - Zapytał Albus
- Wydawała się...smutna.
Al wzruszyła ramionami, potem mrugnął
, wziął przyjaciela za rękę i w podskokach wyciągnął go na parkiet.
- Al - zachichotał Scorpius, chwytając go za łokcie.
Muzyka zmieniła się, była wolna i dostojna. Albus obejmował Malfoya w pasie. Zataczali powolne koła, wpatrując się w siebie i nic nie mówiąc. Słowa nie były im potrzebne. Bardzo dobrze milczało im się we dwoje. W końcu Al zepchnął Scorpiusa do ściany i pocałował go. Jego usta były słone od potu i suche. Spierzchnięte do tego stopnia, że Albus pragnął przywrócić im miękkość i jedwabistość, chciał, żeby z powrotem były wilgotne. Pochłaniał go, błądził. Scorpius mruczał cicho jak nie głaskany od wieków kociak, masując czubkami palców plecy i biodra Pottera. Tego cudownego Pottera. Pragnął go i kochał bardzo, bardzo mocno.
Potem siedzieli przy stole Ślizgonów, pijąc piwo kremowe i ścierając sobie nawzajem pianę z warg. Było idealnie. Kiedy bal się skończył wzięli się na ręce i poszli do dormitorium, ogłuszeni brakiem muzyki i głosami uczniów.
Albus z ulgą upadł na łóżko. Rozłożył szeroko ręce i zaczął wpatrywać się w sufit, jakby było w nim coś ciekawego. W ogóle nie obchodziło go to, że już jutro musi zdawać pierwszego SUMa, z Obrony Przed Czarną Magią, teorię i praktykę. Ale kto by się tym przejmował, kiedy szczęście przysłania oczy. Zarejestrował jedynie, że Scorpius wymyka się z dormitorium, ale był zbyt upojony radością, aby jakoś zareagować na ten fakt lub spytać go gdzie idzie. Zresztą, Scorp nie musiał się przed nim spowiadać.












Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 35

Rozdział 26 #pisarskakolaboracja #blogowewyzwanie

Rozdział 7