Rozdział 36

         Hogwart spowiła noc. Panowała cisza, w dormitoriach jedynym dźwiękiem były rytmiczne oddechy młodzieży, śpiącej mniej lub bardziej spokojnie w swoich  łóżkach. James przewracał się niespokojnie z boku na bok. Scorpiusa obudził jakiś hałas. Usiadł na łóżku i przetarł oczy. Okazało się, że to jeden z jego kolegów, Sylvain Thomas, spadł z hukiem z górnego łóżka.  Przesunął wzrokiem po dormitorium i dojrzał pryczę, na której spał Albus. Była pusta. Scorp celowo nie spał bardzo długo, siedział w pokoju wspólnym, przy kominku, chociaż zamykały mu się oczy. Miał nadzieję, że wróci. Poczuł coś mokrego na policzkach. Otarł to wierzchem dłoni. To były łzy. Scorpius wstał, wsunął nogi w kapcie i wziął do ręki różdżkę. Postanowił jeszcze raz poszukać przyjaciela.

             Albus stał na spowitym ciszą korytarzu, wpatrując się w portret profesora Dumbledore'a. Chyba już dawno wylał wszystkie łzy. W każdym razie jego oczy były suche. Czuł się wyzuty z emocji, spokojny, ale też bezgranicznie smutny.
 - Niech pan powie - szepnął do obrazu - niech pan powie jak to jest, przez całe życie być samotnym...
Dumbledore poruszył się w fotelu i otworzył oczy. Spojrzał na niego przenikliwie.
 - Samotnym? Dlaczego zwracasz się z tym do mnie, i to jeszcze w środku nocy?
Al pochylił głowę.
 - Mój tata panu ufał...
 - Aaa, masz na myśli Harry'ego, tak? - Albus pokiwał głową - Mogłem się domyślić. Myślę, że o samotności lepiej porozmawiasz z portretem profesora Snape'a...ja nie czuję się samotny.
 - Nie chodzi mi o... - zaczął Al, ale Dumbledore mu przerwał.
 - Za życia też nie czułem się samotny, jeśli o to ci chodzi. Idź do Severusa, ale najpierw...cóż, nie jesteśmy sami. Do widzenia, Albusie.
Profesor usadowił się wygodnie w fotelu i zamknął oczy. Albus usłyszał chrząknięcie, a potem jasne światło zaczęło razić go w oczy. Odwrócił się w tamtym kierunku, spłoszony. Na końcu świecącej się różdżki stał Scorpius. Al zerwał się do biegu, ale usłyszał, że chłopak coś do niego mówi i przystanął.
 - Albus, proszę...daj sobie wytłumaczyć - wyszeptał Scorp.
Gdy podszedł bliżej, zobaczył, że w oczach Malfoya szklą się łzy.
 - Zgaś różdżkę - poprosił cicho.
Nie był w stanie gniewać się na niego. Scorpius wziął go za rękę i zaprowadził do Pokoju Życzeń. Al zrezygnowany opadł na pufę. Scorpius usiadł obok niego. Było ciemno, nie widział go. Słyszał tylko jego głos.
 - Przepraszam - zaczął. Szeptał, chociaż mógł mówić głośno, nikt ich tu nie słyszał. - Rose od zawsze mi się podobała. Sam nie wiem. To ona zaczęła. Rozmawiała ze mną, dała mi złudzenie, że możemy razem coś stworzyć. Pocałowała mnie wtedy, w bibliotece, i przez chwilę oboje myśleliśmy, że to jest to, czego szukaliśmy oboje. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że nic nie czuję. Że przez cały czas jestem zakochany w tobie.
Koścista dłoń Scorpiusa wylądowała na nodze Albusa. Długie, białe palce o zadbanych paznokciach delikatnie oplotły jego kolano. Zadrżał. Al przesunął się do Scorpiego, zarzucając mu ręce na szyję. Była chuda, z wystającym, niemal ostrym karkiem. Albus wsunął nos we włosy Scorpiusa. Pachniały świeżym ogórkiem i mydłem. Znajomy, najpiękniejszy zapach świata. Al zaciągnął się nim, żeby powstrzymać napływające do oczu łzy.
Znalezione obrazy dla zapytania scorbus

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 35

Rozdział 26 #pisarskakolaboracja #blogowewyzwanie

Rozdział 7