Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2017

Rozdział 22

Albus przewrócił się na zimną posadzkę. Podniósł się przestraszony i zobaczył rodzeństwo Śmierciożerców. - Trzymaj go, Marvolo - powiedziała kobieta. Mężczyzna przytrzymał go za ramię, wbijając w nie szpony. - Marvolo? - Syknął Albus, czując ból w ramieniu. - Marvolo. A ja jestem Theresa Beatrix. - Uśmiechnęła się krzywo siostra Marvola. - Theresa, nie bądź głupia, dowiedzą się o nas - warknął brat na siostrę, ale ona uśmiechnęła się tylko kpiąco. - No to się dowiedzą, najwyższa pora! Niech wiedzą że mają do czynienia z rodzeństwem Lestrange! Marvolo warknął coś i szepnął Theresie na ucho. Pobiegła przodem, szeleszcząc suknią. Drugi Śmierciożerca skierował Albusa przed sobą na schody. Al próbował się opierać, ale pchnął go, poza tym poczuł różdżkę wbijaną w kark, więc przyspieszył kroku. Theresa Beatrix otworzyła zakratowane drzwi, a Marvolo wepchnął do środka Albusa. Potem zamknęli drzwi i odeszli, dyskutując o czymś przyciszonymi głosami. Albus szarpnął za kraty. Na próżno. R...

Rozdział 21

Śmierciożercy, machając różdżkami, wdzierali się bardziej i bardziej na boisko. Uczniowie wpadli w popłoch, ktoś krzyczał i płakał, panował ogólny chaos, wszyscy usiłowali się przemieścić w stronę Hogwartu. Ktoś się przesunął i wepchnął pomiędzy Albusa i Scorpiusa. Scorpius poszedł dalej, gnany tłumem, a Albusa ten sam tłum spychał na sam koniec. Odłączył się. Wtedy tuż przed nim wyrosło jak spod ziemi kilku Śmierciożerców. Al chwycił różdżkę i wycelował w nich drżącą ręką. - Potter, tak? - Zapytała jakaś kobieta, śmiejąc się. - Bierzcie go. Albus odwrócił się i zaczął biec. Biegł najszybciej jak potrafił kiedy poczuł, że pada na ziemię a więzy wrzynają mu się w ciało. Na gacie Merlina! Związali go niewidzialnymi linami. Nie mógł przypomnieć sobie przeciwzaklęcia. O ile kiedykolwiek je poznał, w co szczerze wątpił. - A teraz, Potter - usłyszał skrzekliwy głos kobiety - A teraz pójdziesz z nami. Poczuł, że unosi się w powietrze. Zobaczył twarz czarownicy, jej wyłupiaste oczy o cięż...

Rozdział 20

Stadion do Quidditcha zapełniony był uczniami. Dziś rozgrywał się mecz Ravenclaw kontra Hufflepuff. Albus i Scorpius też tam byli, nadal trochę osłabieni, lecz czujący się o wiele lepiej. Z zapartym tchem śledzili grę. Tuż koło nich przysiadła Victoria Longbottom. - Jak tam, chłopaki? Słyszeliście, ze ponoć to napopłatek podskrzydły zaatakował Śmierciożerców i kazał im się zbuntować? - Victoria, może spytasz się ich, kiedy tu będą? - Zażartował Albus. - A będą? Naprawdę?! - Co?! Nie, niemożliwe, Vicky, to był żart - uspokoił ją Al. Przylgnął ustami do warg Scorpiusa, zatapiając się w ich smaku. Były słonawe, gdzieniegdzie przebijała słodkość. Al westchnął, pogłębiając pocałunek. Scorpius zanurzył mu rękę we włosach a Victoria zaczęła się śmiać i wiwatować, mimo, że właśnie padł gol dla Hufflepuffu, a ona była w Ravenclawie. Ściągnęła tą sytuacją całą uwagę kibiców, a nawet graczy na Albusa i Scorpiusa. Ten drugi zarumienił się nieco i chciał się wycofać, ale Al chwycił go za szyję...

Rozdział 19

Draco szarpnął Harry'ego za szatę na klatce piersiowej. - Spokojnie! - Krzyknął Harry - to był wypadek! - Wypadek, tak?! To dementorzy, Potter, a nie żaden wypadek! - Daj mi powiedzieć! - Krzyknął Harry, odpychając go od siebie. Odetchnął głęboko. Wszystko w nim buzowało na myśl o dementorach atakujących jego dziecko. - No dalej, tłumacz się - Draco Malfoy przewiercał go nienawistnym spojrzeniem. - A więc - westchnął Harry - ogólnie rzecz biorąc nie jest to moja wina, ale zapewne beknę za to i, oprócz tego, zanosi się na większe kłopoty. - Do rzeczy. - Do rzeczy, taak. Dostałem informację tajne przez poufne, że dementorzy wylecieli z Azkabanu tłumnie, zbiorowo, po czym rozdzielili się na mniejsze grupki i porozlatywali się w różne strony kraju, co jest do nich niepodobne jako do istot nieposiadających mózgu. Co znaczy, że ktoś musiał nimi pokierować. Co znaczy, że ja już wiem kto to i, muszę przyznać że jest to sytuacja zła, aby nie powiedzieć tragiczna. - A wiec kto to, P...

Rozdział 18

Albusa obudził zapach pościeli. Początkowo myślał, że jest w niebie czy też tam, gdzie się idzie po śmierci, ale okazało się, że znajduje się w skrzydle szpitalnym. Zerknął w bok i zobaczył Scorpiusa, leżącego w łóżku obok niego. Miał zamknięte oczy i niemal stapiał się z białą poduszką i kołdrą. Albus podniósł się i powoli przysunął na skraj łóżka, bo bardzo chciał podejść do niego. - Nie wstawaj! - Krzyk uprzedził jego zamiary. Pani Pomfrey zbliżała się do niego szybkim krokiem. - Leż i nie waż się wstawać, dementorzy wysysają masę energii. Masz, zjedz to. No, nie patrz tak. To czekolada - lekarstwo na dementorów i prawdopodobnie jedyne smaczne, jakie istnieje. Albus usadowił się wygodnie, opierając się o poduszkę i zatopił zęby w czekoladzie, mrucząc z rozkoszą nad tym, jak dobra była. - A Scorpius? - Zapytał po paru kęsach. - No cóż, jeszcze się nie obudził. Musimy czekać. - Pani Pomfrey odeszła dziarskim krokiem w inną część skrzydła szpitalnego. Al jadł czekoladę, zerkając c...

Rozdział 17

Scorpius leżał bezwładnie pomiędzy trybunami. - Nie! - Wrzasnął Albus, przerażony. Czarne, zakapturzone postacie były coraz bliżej. Albus przejechał dłońmi po bokach szaty. Uf, jest różdżka. Wyszarpnął ją prędko zza pazuchy. - Expecto Patronum! - Krzyknął, celując w dementorów. Niestety, nic to nie dało. Alowi łzy zaczęły napływać do oczu. Poczuł się bardzo, ale to bardzo nieszczęśliwy. - Nie! Proszę, nie! - Jęknął, gdy jeden z dementorów schylił się na Scorpiusem i zaczął wysysać z niego duszę. Twarz Scorpa stała się niewyraźna, szarawa, rozległ się cichy jęko - szloch. Albus popatrzył na swoją różdżkę, tak bezużyteczną w jego dłoniach. Drżała, nawet nie był w stanie utrzymać jej bez ruchu w ręce. Wdrapał się na rząd trybun wyżej i spróbował raz jeszcze: - Expecto Patronum! Expecto Patronum , stworze! Nic jednak się nie działo. Al przypomniał sobie, że musi pomyśleć o swoim najlepszym wspomnieniu, ale nie potrafił. Zawsze, gdy na lekcji wyczarowywali Patronusa myślał o Scorp...

Rozdział 16

Drugi szlaban okazał się o wiele gorszy niż pierwszy. Gdy weszli do sali od eliksirów powitał ich smród spalenizny, zgnilizny i paru innych niezbyt przyjemnych substancji. Profesor Slughorn kazał im umyć kociołki, które piętrzyły się pod ścianą klasy, koło umywalki. Były to prawdopodobnie kociołki wszystkich klas, wiec było ich naprawdę...dużo. Z piersi Scorpiusa wydobył się stłumiony jęk. - Panie Malfoy? - Zapytał Slughorn - Czy coś się stało? Pokręcił głową, patrząc z niechęcią na stos brudnych kociołków. - Och, nie wiecie, że praca świetnie kształtuje charakter? Zostawił ich z uśmieszkiem błąkającym się w kąciku ust. Albus i Scorpius z obrzydzeniem podawali sobie kociołek po kociołku, czyszcząc je po kolei i pomagając sobie nawzajem. To była żmudna prac. Najwyraźniej niektórzy uczniowie bardzo nie dbali o swoje kotły, gdyż substancje w nich pozostałe były wyjątkowo mocno przyschnięte i zaskorupione. Oprócz tego z większości unosił się odór. Albus mył właśnie kociołek, w którym ...

Rozdział 15

Hagrid czekał na nich w holu. Uśmiechał się dziarsko i radośnie, jak zawsze, kiedy szykowała się wyprawa do Zakazanego Lasu. Albus i Scorpius mieli mniej ucieszone miny. W tym lesie było wyjątkowo ciemno i krążyło o nim wiele przerażających legend. - O, cześć chłopaki! - Ucieszył się półolbrzym na ich widok. - Co macie takie smutne miny? - Witaj, Hagridzie - mruknął Albus. - Zdradzisz nam co będziemy robić? - O, tak, jasne. Będziecie zadowoleni, poszukamy jednorożców. Chłopców średnio zachwyciła ta wizja. Powiedzmy, że są według chłopaków ciekawsze i przyjemniejsze zajęcia, niż tropienie jednorożców. - A dlaczego? - Zapytał uprzejmie Scorp, który był tym nieco bardziej zainteresowany niż Al. - Jest ich coraz mniej. Poszukamy sobie jakiś. W Zakazanym lesie jak zwykle panował szary półmrok. Drzewa i krzewy plątały się gęściej, niż gdy byli tu ostatnim razem, wydawały się być nie do przejścia, jednak Hagrid najwyraźniej tak nie uważał. Dziarskim krokiem przeciskał się przez wąskie...

Rozdział 14

W Wielkiej sali panowała zaspana atmosfera. Pachniało śniadaniem, słońce wpadało przez duże okna, a rozespani uczniowie powoli wchodzili do pomieszczenia, zajmując swoje miejsca. Albus i Scorpius również przemierzali salę by po chwili usiąść, roześmiani, z poczochranymi włosami i zaczerwienionymi policzkami. Ledwo usiedli, gdy ich sowy - Rowena i Mathilda zrzuciły w ich ręce koperty. Albus przełknął szybko kawałek tosta, który dziwnym trafem utknął mu w gardle, gdy zobaczył, że jego list to wyjec. Scorpius rzucił mu zaniepokojone spojrzenie znad swojego wyjca. Szybko wstali od stołu i POGNALI do toalety i dopiero tam powoli otworzyli listy. Wyjec Albusa mówił poważnym głosem Ginny, jego matki: - Albusie, słyszeliśmy o twoim postępku i stanowczo ci zabraniamy drwić sobie z profesora Slughorna czy jakiegokolwiek innego, gdyż jest to bardzo nieeleganckie i niekulturalne. - W tym momencie do rozmowy włączył się Harry - Albusie Severusie Potterze, musisz wiedzieć, że ten kawał był wyjątkow...

Rozdział 13

Uczniowie powoli opuszczali salę do eliksirów, tak że po minucie zostali w niej tylko Albus i Scorpius wraz z profesorem Slughornem. Ten ostatni podszedł do nich, marszcząc brwi. - Nie życzę sobie więcej spóźnień na moją lekcję. Dziś potraktowałem to ulgowo, no bo w końcu znam i cenię waszych rodziców, a w twoim przypadku, Potter, nawet dziadków, ale pamiętajcie, że życie uczuciowe nie może konkurować z nauką. Al i Scorp wymienili kpiące spojrzenia. - A pan miał kiedykolwiek jakieś życie uczuciowe? - Zapytał Albus, a widząc, że Slughorn wydaje się być speszonym, dodał - oczywiście, że nie. Gdyby pan miał, panie profesorze, wiedziałby pan, jak trudno jest cokolwiek nad nie przedłożyć. Nawet Scorpius wydawał się być rozbawiony i wyluzowany, mimo, że normalnie był bardzo grzeczny w stosunku do nauczycieli jak i wszystkich dorosłych w ogóle. - Chłopcy! - Slughorn zgromił ich wzrokiem. - Jesteście moimi wychowankami. Oczekuję od was większej intymności, gdyż chłopcy z waszej sypialni z...