Rozdział 14
W Wielkiej sali panowała zaspana atmosfera. Pachniało śniadaniem, słońce wpadało przez duże okna, a rozespani uczniowie powoli wchodzili do pomieszczenia, zajmując swoje miejsca. Albus i Scorpius również przemierzali salę by po chwili usiąść, roześmiani, z poczochranymi włosami i zaczerwienionymi policzkami. Ledwo usiedli, gdy ich sowy - Rowena i Mathilda zrzuciły w ich ręce koperty. Albus przełknął szybko kawałek tosta, który dziwnym trafem utknął mu w gardle, gdy zobaczył, że jego list to wyjec. Scorpius rzucił mu zaniepokojone spojrzenie znad swojego wyjca. Szybko wstali od stołu i POGNALI do toalety i dopiero tam powoli otworzyli listy. Wyjec Albusa mówił poważnym głosem Ginny, jego matki:
- Albusie, słyszeliśmy o twoim postępku i stanowczo ci zabraniamy drwić sobie z profesora Slughorna czy jakiegokolwiek innego, gdyż jest to bardzo nieeleganckie i niekulturalne. - W tym momencie do rozmowy włączył się Harry - Albusie Severusie Potterze, musisz wiedzieć, że ten kawał był wyjątkowo paskudny i Horacy, to jest, pan profesor z pewnością się wystraszył. Jak myślisz, jak się poczuł, kiedy usłyszał to samo pytanie po raz trzeci? Jak zapewne wiesz, po raz pierwszy od Voldemorta, wówczas ucznia Hogwartu. Potem ode mnie. W ważnej sprawie, w celu pozyskania wspomnień. Nie powinieneś tego robić bez wyraźnego powodu i liczę, że dostaniesz jakiś szlaban. Spokojnie, ja miałem szlabany wiecznie. Nie potępiam cię za twój występek, ale nie rób tak na przyszłość, a przynajmniej nie ciągaj za sobą Scorpiusa.
Albus odetchnął z ulgą, zwykle wyjce krzyczały, a w tym wypadku wszystko poszło zaskakująco spokojnie. Popatrzył na Scorpiusa, który wynurzył się z kabiny, w której odsłuchiwał swojego wyjca.
- I co? - Zapytał.
- Hmm. - Mruknął Scorp - myślałem, że będzie gorzej, a tymczasem tata powiedział, że w moim wieku był taki sam. No, nie wiem, czy to pocieszające.
Albus uśmiechnął się.
- To co, idziemy po szlaban?
- Może za chwilę - mrugnął do niego Malfoy.
Al zrozumiał ten gest i przywarł prędko do ciała Scorpiusa, przygniatając go własnym ciężarem i przypierając do ściany. Ich usta łapczywie zbliżyły się do siebie, miażdżąc się i wypełniając sobą nawzajem. Ich rozgorączkowane ciała parzyły w popaprany, przyciągający sposób. Tak, jak uzależnionego przyciąga narkotyk. Na chwilę zanurzyli się w sobie, zupełnie zapominając o otaczającym ich świecie. W ich wyobraźni ich ręce były śmielsze, dotyk gorętszy a uczucia bardziej dojrzałe, pewniejsze tego, czego chcą.
Gdy wrócili do rzeczywistości okazała się wyjątkowo szara i mętna. I ponura.
Al i Scorp chwycili się za ręce i zgodnie poszli do profesora Slughorna, aby go przeprosić i dowiedzieć się, jak będzie wyglądał ich szlaban. Nauczyciel nie był szczególnie zły, bardziej zakłopotany i chyba...smutny. Tak jakby wspomnienia były bolesne, no cóż, może są. Albus i Scorpius dowiedzieli się, że będą pomagać Hagridowi przy sklątkach tylnowybuchowych przez jeden dzień, a drugiego on sam coś im wymyśli. Ciekawe co? Oby nie przepisywanie - pomyślał Albus, gdy trzymając się za ręce wracali do Wielkiej Sali, w której śniadanie powoli dobiegało już końca.
- Albusie, słyszeliśmy o twoim postępku i stanowczo ci zabraniamy drwić sobie z profesora Slughorna czy jakiegokolwiek innego, gdyż jest to bardzo nieeleganckie i niekulturalne. - W tym momencie do rozmowy włączył się Harry - Albusie Severusie Potterze, musisz wiedzieć, że ten kawał był wyjątkowo paskudny i Horacy, to jest, pan profesor z pewnością się wystraszył. Jak myślisz, jak się poczuł, kiedy usłyszał to samo pytanie po raz trzeci? Jak zapewne wiesz, po raz pierwszy od Voldemorta, wówczas ucznia Hogwartu. Potem ode mnie. W ważnej sprawie, w celu pozyskania wspomnień. Nie powinieneś tego robić bez wyraźnego powodu i liczę, że dostaniesz jakiś szlaban. Spokojnie, ja miałem szlabany wiecznie. Nie potępiam cię za twój występek, ale nie rób tak na przyszłość, a przynajmniej nie ciągaj za sobą Scorpiusa.
Albus odetchnął z ulgą, zwykle wyjce krzyczały, a w tym wypadku wszystko poszło zaskakująco spokojnie. Popatrzył na Scorpiusa, który wynurzył się z kabiny, w której odsłuchiwał swojego wyjca.
- I co? - Zapytał.
- Hmm. - Mruknął Scorp - myślałem, że będzie gorzej, a tymczasem tata powiedział, że w moim wieku był taki sam. No, nie wiem, czy to pocieszające.
Albus uśmiechnął się.
- To co, idziemy po szlaban?
- Może za chwilę - mrugnął do niego Malfoy.
Al zrozumiał ten gest i przywarł prędko do ciała Scorpiusa, przygniatając go własnym ciężarem i przypierając do ściany. Ich usta łapczywie zbliżyły się do siebie, miażdżąc się i wypełniając sobą nawzajem. Ich rozgorączkowane ciała parzyły w popaprany, przyciągający sposób. Tak, jak uzależnionego przyciąga narkotyk. Na chwilę zanurzyli się w sobie, zupełnie zapominając o otaczającym ich świecie. W ich wyobraźni ich ręce były śmielsze, dotyk gorętszy a uczucia bardziej dojrzałe, pewniejsze tego, czego chcą.
Gdy wrócili do rzeczywistości okazała się wyjątkowo szara i mętna. I ponura.
Al i Scorp chwycili się za ręce i zgodnie poszli do profesora Slughorna, aby go przeprosić i dowiedzieć się, jak będzie wyglądał ich szlaban. Nauczyciel nie był szczególnie zły, bardziej zakłopotany i chyba...smutny. Tak jakby wspomnienia były bolesne, no cóż, może są. Albus i Scorpius dowiedzieli się, że będą pomagać Hagridowi przy sklątkach tylnowybuchowych przez jeden dzień, a drugiego on sam coś im wymyśli. Ciekawe co? Oby nie przepisywanie - pomyślał Albus, gdy trzymając się za ręce wracali do Wielkiej Sali, w której śniadanie powoli dobiegało już końca.
Komentarze
Prześlij komentarz