Rozdział 20

Stadion do Quidditcha zapełniony był uczniami. Dziś rozgrywał się mecz Ravenclaw kontra Hufflepuff. Albus i Scorpius też tam byli, nadal trochę osłabieni, lecz czujący się o wiele lepiej. Z zapartym tchem śledzili grę. Tuż koło nich przysiadła Victoria Longbottom.
- Jak tam, chłopaki? Słyszeliście, ze ponoć to napopłatek podskrzydły zaatakował Śmierciożerców i kazał im się zbuntować?
- Victoria, może spytasz się ich, kiedy tu będą? - Zażartował Albus.
- A będą? Naprawdę?!
- Co?! Nie, niemożliwe, Vicky, to był żart - uspokoił ją Al.
Przylgnął ustami do warg Scorpiusa, zatapiając się w ich smaku. Były słonawe, gdzieniegdzie przebijała słodkość. Al westchnął, pogłębiając pocałunek. Scorpius zanurzył mu rękę we włosach a Victoria zaczęła się śmiać i wiwatować, mimo, że właśnie padł gol dla Hufflepuffu, a ona była w Ravenclawie. Ściągnęła tą sytuacją całą uwagę kibiców, a nawet graczy na Albusa i Scorpiusa. Ten drugi zarumienił się nieco i chciał się wycofać, ale Al chwycił go za szyję i przycisnął mocniej do siebie mamrocząc coś w stylu "nie przestawaj". Część uczniów zaczęła wiwatować i gwizdać, ale nie wszyscy. Niektórzy patrzyli groźnie i rzucali nieprzystojne uwagi. Kiedy Albus wreszcie odczepił się od ust Scorpiusa, zobaczył uśmiechniętych, nieco zaczerwienionych uczniów. Ktoś poklepał go po plecach, ktoś inny uściskał. A konkretnie to Rose go przytuliła. Uśmiechnął się gdzieś w jej włosach i popatrzył w dal.
Na horyzoncie malowały się czarne kłęby...czegoś, szybko przybliżające się do Hogwartu. Wyglądało to złowieszczo...cuchnęło czarną magią. Albus odsunął się od Rose. Widząc jego zakłopotany wyraz twarzy, spytała:
- Coś się stało, Albusie?
- Nie, właściwie to nie, Rose.
Szturchnął łokciem Scorpiusa i wskazał mu ruchem głowy to dziwne zjawisko. Oczy Scorpa rozszerzyły się ze strachu. Przełknął głośno ślinę.
- To Śmierciożercy - powiedział zduszonym głosem.
Serce Albusa zaczęło bić mocno, jak młotem.
- Śmierciożercy? Ktoś powiedział: Śmierciożercy? - Rozglądała się Victoria Longbottom. - Ja muszę ich spytać, czy zaatakował ich napopłatek podskrzydły!
- Śmierciożercy?! Albus, masz mi coś do powiedzenia?! - Zapytała groźnym, ale również wystraszonym głosem Rose.
- Patrz tam - szepnął, wskazując ręką kierunek. Od ostatniej obserwacji przybliżyli się o jakieś, uch...parę mil. A przynajmniej tak to wyglądało z perspektywy Ala.
- Trzeba podnieś alarm! Vicky - zwróciła się do Victorii - czy możesz zacząć głośniej krzyczeć, że Śmierciożercy nadchodzą?
- Pewnie - uśmiechnęła się. - ŚMIERCIOŻERCY NADCHODZĄĄĄ!! - Wrzasnęła Victoria.
Na trybunach zrobiło się zamieszanie. Nauczyciele i uczniowie zaczęli się rozglądać, a następnie wskazywać coś sobie palcami. Rozległ się paniczny dźwięk gwizdka, drużyny Hufflepuffu i Ravenclawu wylądowały natychmiast i pognały w kierunku szatni. Popłoch. Wszyscy zaczęli się przepychać, uciekać i wyszarpywać z szat różdżki. A Śmierciożercy właśnie zmaterializowali się na szkolnym boisku do Quidditcha.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 35

Rozdział 26 #pisarskakolaboracja #blogowewyzwanie

Rozdział 7