Rozdział 22

Albus przewrócił się na zimną posadzkę. Podniósł się przestraszony i zobaczył rodzeństwo Śmierciożerców.
- Trzymaj go, Marvolo - powiedziała kobieta.
Mężczyzna przytrzymał go za ramię, wbijając w nie szpony.
- Marvolo? - Syknął Albus, czując ból w ramieniu.
- Marvolo. A ja jestem Theresa Beatrix. - Uśmiechnęła się krzywo siostra Marvola.
- Theresa, nie bądź głupia, dowiedzą się o nas - warknął brat na siostrę, ale ona uśmiechnęła się tylko kpiąco.
- No to się dowiedzą, najwyższa pora! Niech wiedzą że mają do czynienia z rodzeństwem Lestrange!

Marvolo warknął coś i szepnął Theresie na ucho. Pobiegła przodem, szeleszcząc suknią. Drugi Śmierciożerca skierował Albusa przed sobą na schody. Al próbował się opierać, ale pchnął go, poza tym poczuł różdżkę wbijaną w kark, więc przyspieszył kroku. Theresa Beatrix otworzyła zakratowane drzwi, a Marvolo wepchnął do środka Albusa. Potem zamknęli drzwi i odeszli, dyskutując o czymś przyciszonymi głosami. Albus szarpnął za kraty. Na próżno. Rozejrzał się. Pomieszczenie było zaciemnione, śmierdziało. Zobaczył, że nie było tu okien. Chciał usiąść, ale zrezygnował, ponieważ podłoże było podejrzanie mokre. Podszedł pod przeciwległą ścianę i oparł się o nią. Spuścił głowę. Gdzieś nad sobą słyszał kłótnię. Dopiero teraz poczuł, jak bardzo się boi. Zamknął oczy i czekał.

Nie wiedział, ile czasu minęło, kiedy usłyszał szczęk klucza i głos Theresy:
- Wstawaj, kochaneczku.
Był przesycony jadem. Albus wzdrygnął się i otworzył oczy. Kobieta stała przed nim, nieco za nią zobaczył Marvolo.
- Idziemy na górę. Będziesz pisał.
Znów poczuł rękę na ramieniu i różdżkę wbitą w plecy i potuptał posłusznie na górę z rodzeństwem. Marvolo nacisnął jego barki i tym samym zmusił go do tego, żeby usiadł na krześle. Theresa jednym ruchem różdżki podstawiła stół i wyczarowała pergamin i pióro.
- Pisz - zaczęła. - Kochani rodzice, przecinek, wszystko u mnie dobrze, przecinek...
- Theresa - warknął Marvolo. - On nie pisze.
- Na gacie Merlina! - Wrzasnęła i wycelowała w Albusa różdżkę. - Masz pisać, rozumiesz! Masz pisać, że wszystko dobrze i żeby wypuścili Delphi i Lucjusza i tatę i wszystkich innych!
- Cicho! - Krzyknął Marvolo.
- Nic nie będę pisać! - Krzyknął Albus.
- CRUCIO! - Krzyknęła Theresa Beatrix.
Albusa zalała fala bólu. Panicznego bólu, tak wielkiego, jakiego jeszcze nigdy nie czuł. Poczuł, jak spada z krzesła, z jego piersi wydobył się krzyk, najpotworniejszy krzyk w jego życiu. W każdą część jego ciała wbijały się tysiące igieł, przez każdy jego członek wielokrotnie przejeżdżały noże, każda część jego ciała pękała z bólu zadanego metalowym sprzętem. Uderzył głową o podłogę, przed oczami ciemność mieszała się z bólem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 35

Rozdział 26 #pisarskakolaboracja #blogowewyzwanie

Rozdział 7