Rozdział 28
Harry powoli otworzył oczy. Blizna pulsowała bólem. Obraz był rozmazany, ale kiedy się wyostrzył ujrzał nad sobą twarz Lily.
- Maaamo!!! - Wrzasnęła jego córka.
- Co się dzieje?! - Ginny zerwała się z hukiem przewracając krzesło i podbiegła do łóżka Harry'ego.
- Witaj, Ginny - uśmiechnął się słabo.
- Mój Boże - westchnęła, pochylając się nad nim. W jej oczach iskrzyły łzy.
Drzwi się otworzyły i do pokoju wbiegli Albus, James, Tyler, Scorpius, Ron, Hermiona, Draco i profesor McGonagall, co było dla Harry'ego niejakim zaskoczeniem, bo znaczyło, że znajdują się w Hogwarcie.
- Harry, dobrze się czujesz? - Zapytała McGonagall z troską w głosie.
- Znakomicie. - Odparł z przekąsem. - Blizna mnie boli.
- Odsunąć się, odsunąć się, dać mu powietrza - Harry usłyszał syczący głos pani Pomfrey.
Nikt jej jednak nie słuchał. Dzieciaki wskoczyły na kołdrę, tłocząc się wokół Harry'ego. Ginny, Ron i Hermiona przysiedli na kołdrze na brzegu łóżka. Pozostali stali dookoła niego i zadawali mu pytania. Jak to się stało, że przeżył? Że co? I ona ma znać odpowiedź?
Atmosfera się rozluźniła, łzy szczęścia mieszały się z uśmiechami pełnymi ulgi i spokoju. Wtedy do pomieszczenia weszła Victoria Longottom.
- O, pan Harry Potter - zauważyła. Miała na sobie czerwoną sukienkę, która co pół minuty robiła się zielona, oprócz tego ktoś pobił chyba rekord w łataniu jej. Nie miała butów, pewnie zginęły jej rzeczy, jak kiedyś jej matce Lunie. - Jacyż nie uprzejmi ci Śmierciożercy. Ja się ich grzecznie spytałam, czy zaatakował ich napapłotek podskrzydły, a oni chcieli rzucić na mnie bardzo niemiłe zaklęcie. Och, nie rozumiem ich, przecież to nic wstydliwego, być zaatakowanym przez napapłotka!
Wybuchnęli śmiechem, tylko Victoria była całkiem poważna.
- Ach! No tak! Wiem, co miałam przekazać. Zaraz przyjdzie mój tata. - Uśmiechnęła się dumnie Vicky, w momencie, gdy otworzyły się drzwi i do sali wmaszerował Neville Longbottom.
- Och, przyjaciele, jak dobrze was widzieć! - Uśmiechnął się ze szczerą radością wymalowaną na twarzy. - Luna - jego twarz posmutniała - przysłała mi sowę. Jest ogromnie smutna tym, co się stało. Musiałem żarliwie zapewniać ją, że żyjesz, Harry. Ale i tak nie może się pogodzić z tym, co wydał Prorok na wasz temat. - Rzucił im gazetę.
Na pierwszej stronie wzrok przyciągał duży, mieniący się tytuł: Bohater powraca! Czyżby był to początek końca? Pod spodem, w trzech obszernie zapełnionych kolumnach widniał tekst o odbiciu Ala, a niżej było wielkie zdjęcie. Na owym zdjęciu usta Theresy układały się w słowa: "Avada Kedavra", z różdżki Marvola tryskał strumień wprost na Albusa, a potem w kadr wpychał się Harry, zwalający Ala z nóg (potoczył się poza kadr) i wodospad światła powalał starszego Pottera na ziemię.
- Skeeter - syknęła Hermiona - Ona i ten jej żuczy animagizm.
- Zatrudniłaś ją?! - Wrzasnęli wszyscy jednocześnie.
Hermiona spuściła głowę.
- Tak. Wiem, że umie świetnie zmyślać i wtrącać się w nie swoje sprawy, ale jednak...było mi jej żal. Zapuściła się strasznie jako bezrobotna.
Harry westchnął ciężko i opadł na poduszkę.
Albus wyciągnął dłoń, która o dziwo spotkała się z palcami Scorpiusa. Przyjaciel uścisnął jego rękę.
- Maaamo!!! - Wrzasnęła jego córka.
- Co się dzieje?! - Ginny zerwała się z hukiem przewracając krzesło i podbiegła do łóżka Harry'ego.
- Witaj, Ginny - uśmiechnął się słabo.
- Mój Boże - westchnęła, pochylając się nad nim. W jej oczach iskrzyły łzy.
Drzwi się otworzyły i do pokoju wbiegli Albus, James, Tyler, Scorpius, Ron, Hermiona, Draco i profesor McGonagall, co było dla Harry'ego niejakim zaskoczeniem, bo znaczyło, że znajdują się w Hogwarcie.
- Harry, dobrze się czujesz? - Zapytała McGonagall z troską w głosie.
- Znakomicie. - Odparł z przekąsem. - Blizna mnie boli.
- Odsunąć się, odsunąć się, dać mu powietrza - Harry usłyszał syczący głos pani Pomfrey.
Nikt jej jednak nie słuchał. Dzieciaki wskoczyły na kołdrę, tłocząc się wokół Harry'ego. Ginny, Ron i Hermiona przysiedli na kołdrze na brzegu łóżka. Pozostali stali dookoła niego i zadawali mu pytania. Jak to się stało, że przeżył? Że co? I ona ma znać odpowiedź?
Atmosfera się rozluźniła, łzy szczęścia mieszały się z uśmiechami pełnymi ulgi i spokoju. Wtedy do pomieszczenia weszła Victoria Longottom.
- O, pan Harry Potter - zauważyła. Miała na sobie czerwoną sukienkę, która co pół minuty robiła się zielona, oprócz tego ktoś pobił chyba rekord w łataniu jej. Nie miała butów, pewnie zginęły jej rzeczy, jak kiedyś jej matce Lunie. - Jacyż nie uprzejmi ci Śmierciożercy. Ja się ich grzecznie spytałam, czy zaatakował ich napapłotek podskrzydły, a oni chcieli rzucić na mnie bardzo niemiłe zaklęcie. Och, nie rozumiem ich, przecież to nic wstydliwego, być zaatakowanym przez napapłotka!
Wybuchnęli śmiechem, tylko Victoria była całkiem poważna.
- Ach! No tak! Wiem, co miałam przekazać. Zaraz przyjdzie mój tata. - Uśmiechnęła się dumnie Vicky, w momencie, gdy otworzyły się drzwi i do sali wmaszerował Neville Longbottom.
- Och, przyjaciele, jak dobrze was widzieć! - Uśmiechnął się ze szczerą radością wymalowaną na twarzy. - Luna - jego twarz posmutniała - przysłała mi sowę. Jest ogromnie smutna tym, co się stało. Musiałem żarliwie zapewniać ją, że żyjesz, Harry. Ale i tak nie może się pogodzić z tym, co wydał Prorok na wasz temat. - Rzucił im gazetę.
Na pierwszej stronie wzrok przyciągał duży, mieniący się tytuł: Bohater powraca! Czyżby był to początek końca? Pod spodem, w trzech obszernie zapełnionych kolumnach widniał tekst o odbiciu Ala, a niżej było wielkie zdjęcie. Na owym zdjęciu usta Theresy układały się w słowa: "Avada Kedavra", z różdżki Marvola tryskał strumień wprost na Albusa, a potem w kadr wpychał się Harry, zwalający Ala z nóg (potoczył się poza kadr) i wodospad światła powalał starszego Pottera na ziemię.
- Skeeter - syknęła Hermiona - Ona i ten jej żuczy animagizm.
- Zatrudniłaś ją?! - Wrzasnęli wszyscy jednocześnie.
Hermiona spuściła głowę.
- Tak. Wiem, że umie świetnie zmyślać i wtrącać się w nie swoje sprawy, ale jednak...było mi jej żal. Zapuściła się strasznie jako bezrobotna.
Harry westchnął ciężko i opadł na poduszkę.
Albus wyciągnął dłoń, która o dziwo spotkała się z palcami Scorpiusa. Przyjaciel uścisnął jego rękę.
Komentarze
Prześlij komentarz